“Jest 2017 rok. Na ekrany kin wchodzi długo-wyczekiwana adaptacja mistrza horroru, Stephena Kinga – „To”. Naukowcy opracowali rewolucyjną metodę usuwania wadliwych genów odpowiedzialnych za choroby serca. Wewnątrz Wielkiej Piramidy Cheopsa w Egipcie odkryto pusta przestrzeń, nikt nie wie jakie miała zastosowanie…

A ja…otrzymałem od losu moją córeczkę. Mój skarb, nowy cel, nowy porządek. Razem z żoną stanęliśmy oko w oko z nieznanym. Wszystko co do tej pory wiedziałem, musiało się przewartościować. Wiecie to tak jak z przeprowadzką z miasta na wieś. Musisz nauczyć się żyć wedle zupełnie innych reguł. Twój każdy dzień, będzie od teraz inny. Nie gorszy ale inny. Gdy trzymałem małą w ramionach nie musiałem robić zdjęć. Każde moje mrugnięcie było jak trzask migawki i gdzieś głęboko wewnątrz… gromadziłem najlepsze ujęcia, które nigdy nie zobaczą światła dziennego.


Kiedy mała zasnęła obok mojej żony, poprawiłem różowy kocyk tuż pod jej szyjką i wychodząc z pokoju przymknąłem drzwi. Zostawiłem je lekko uchylone by migotliwy snop światła padał na jej buzię, gdy po raz pierwszy zasypiała na tym świecie.
Usiadłem na zielonym plastikowym krześle i otoczony przez karty regulaminu pobytu w szpitalu oraz szmer w pobliskim pokoju pielęgniarek, móc na chwilę odpocząć. Gdzieś w oddali, popłakiwało niemowlę, ktoś upuścił plastikowy kubek na podłogę, a za oknem szybki snop światła sygnalizował szybko przejeżdżający samochód. Patrzyłem na ścianę przed sobą i zastanawiałem się, jak to się stało, że ja, taki zgrywus, mam tyle szczęścia.
Zamknąłem oczy. Nie pamiętam czy spałem czy tylko powoli wchłaniająca się już wcześniej wyrzucona adrenalina otwierała przede mną drzwi, które często były zamknięte. Widziałem chłopca, rezolutnego 8 latka, który ukradkiem zabiera ze kanapy jedyny, rodzinny aparat i biegnie przed blok. Wujek Antek coś krzyczy ale ten malec już jest obok starego orzecha i bierze na cel obiektywu zielonego ślimaka w żółtej muszelce. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Co prawda potem miałem niezłą pogadankę z tatą… Kochał mnie a ja jego.
Parę lat później, znów wybiegam, tym razem na plac zabaw i widzę Anię. Najładniejsza dziewczynę na osiedlu, w mieście, w Polsce!!! Ma takie piękne zielone oczy i rude włosy. Jak wiewiórka. Mamy po 13 lat i trzymamy się za ręce.
– Proszę stań, o tam – wskazuję na lekki pagórek za warzywniakiem. – Ania kręci z uśmiechem głową i powoli wspina się na górkę. Zimą jest tu masa śniegu i dzieciaki jeżdżą na sankach. Dziś jestem ja i Ania.
Odwraca się do mnie, a ja wiem to jest to – ten czas. W górze – puszyste chmurki niczym ptasie mleczko. Błękit turkusowego oceanu i te oczy…Zielone jak tropikalne liście albo…jak szmaragdy. Ciocia Beata ma kolczyki z takimi zielonymi kamieniami i powiedziała mi, że to szmaragdy.
Ale te oczy są piękniejsze.
Jednak po latach…ach co to był za czas… poznaję inną piękność. Moją Monikę. Ania była cudowna, podobno ma teraz trójkę dzieci i mieszka w Nowym Jorku. Ale Monika, to coś innego. Z nią również poczułem to „coś” ale inaczej. Pełniej i to ona przez lata pełne wątpliwości, trudów, moich błędów…zawsze była i jest obok.
Gdy byłem na dnie, a wierzcie mi, że tam jest naprawdę ciemno, zimno i tak cicho…Z dala zawsze słyszałem jej melodyjny głos. To ona mnie zawsze wołała. Niezależnie gdzie byłem – Włochy, Cypr, Anglia.
Widzę wszystkie twarze, które mi zaufały. Młody facet z Coventry podczas sesji w barwach zachodzącego słońca.
Piękna blondynka w czarnej kreacji w czasie ujęć w wąskich uliczkach miasta.
Dziewczyny podczas zmysłowych sesji w studio. Pierwsza z nich, długonoga Klaudia w odważnym gorsecie, druga, czarnowłosa Natalia. Pamiętam jej czerwone spodenki i białe podkolanówki. Gdy skończyłem tą sesję, rozpłakała się. Nie wiedziałem dlaczego? Wyszła i nie wiedziałem co robić.
Po tygodniu zadzwonił jej chłopak. – Wiesz ona nigdy nie widziała siebie takiej. Takiej jak udało Ci się ją uchwycić. Bardzo Ci dziękuję – skończył urywanym głosem.
Te wspomnienie jest wyjątkowo mocne, podobne do tych z pierwszych wizyt w studio gdy poczułem zapał o pasję do pracy z ludźmi i aparatem.
Podobno dostrzegam ukryte piękno. Zawsze gdy patrze w obiektyw, chcę zobaczyć coś co nam umyka. Biegamy, pracujemy, zamartwiamy się i czasem nie dostrzegamy płomiennego zachodu słońca, śmietankowej chmurki, lasu parasoli w czasie ulewy.
Przeszedłem to wszystko. Śmiech, żal, gorycz zawodu, ekscytację z pierwszej cyfrówki, ból straty. Radość, płacz i tęczę emocji. Doświadczyłem tego wszystkiego by móc stanąć przed Tobą i zrobić Ci zdjęcie. A ono. Opowie Twoją historię.”