Sesja fotograficzna z historią w tle.
Moja żona twierdzi, że powinienem bardziej o siebie dbać. Że niby jem za mało owoców, że w ogóle się nie ruszam, że tylko siedzę w studio, a jak wychodzę to tylko na plenerowe sesję fotograficzne.
No cóż. Muszę przyznać jej rację. Jakoś ze sportem nigdy nie było mi po drodze. Chyba, że jako sport, zaliczymy grę w rzutki ( jeśli ktoś woli – dart ) w pubie.
W tym momencie męska część czytelników się uśmiecha, a damska z politowaniem kiwa głową. Postanowiłem coś z tym zrobić. Serio. Wyznaczyłem sobie cel, że zacznę biegać.
Nienawidzę biegania. Zawsze najbardziej męczyłem się, gdy musiałem biegać. Czy to w szkole czy z podczas gry w piłkę. Najgorsze było bieganie.
Oczywiście, moja żona mi nie wierzyła. – Już to widzę – skwitowała mój pomysł. – Ale jak się nie poddałem i mając przed oczami mantrę każdej osoby wyznaczającej sobie nowy cel – Never Give Up – kupiłem sobie buty do biegania na wyprzedaży.
I pobiegłem przez park. Biegłem dalej po żwirowej ścieżce, potem przez stary metalowy mostem.
A potem, padłem. Najpierw złapałem kolkę, potem zrobiło mi się ciemno przed oczami, a finalnie przebudziłem się w ramionach długowłosej piękności.
Dziewczyn tez biegała w tym parku i zobaczyła mnie już wcześniej. Od razu poznała, że jestem początkujący i powiedziała mi potem – Wiesz, coś mnie tchnęło by za Tobą pobiec.
Gdy już siedzieliśmy na zielonej ławce bez oparcia – jak ja chciałem się oprzeć…- podziękowałem jej za pomoc.
Widziałem, że jest piękna, dobrze zbudowana, miała figurę osoby, która dba o siebie i dużo ćwiczy.
Po krótkiej rozmowie, dowiedziałem się, że jet trenerką fitness. Była w trakcie kursu na trenera personalnego. Miała masę fajnych pomysłów na siebie.
Gdy wspomniałem czym się zajmuję, od razu zaczęliśmy rozmawiać o tym jak można ukazać jej figurę w całym procesie budowania marki osobistej. Zaproponowałem jej sesję fotograficzną w plenerze. Konkretnie, sesję dla trenera personalnego.
Sesja fotograficzna – pokaż swoją pasję.
Naszym celem było ukazanie jej urody, pasji i energii.
Umówiliśmy się na kontakt za kilka dni i gdy opowiedziałem mojej żonie o całym zajściu, nie chciał mi uwierzyć.
Dwa tygodnie później, spotkaliśmy się na tej samej ławeczce, gdzie jeszcze niedawno dochodziłem do siebie po moim mini maratonie.
Lało jak z cebra. Padało i grzmiało. Postanowiliśmy schronić się w okolicznej kawiarni i przeczekać deszcz.
– Poczekajmy, mam przeczucie, że uda nam zrobić fajne zdjęcia – powiedziała gdy dopijałem drugą filiżankę mocnej kawy.
I znów miała rację. Wybraliśmy typowo sportową kreację. Modne legginsy, szary top oraz włosy spięte w kucyk. Ot, postawa idealnej trenerki i jej klientek.
Sesja przebiegała bardzo płynnie i zrobiliśmy masę świetnych ujęć. Mnie jednak najbardziej spodobało się jedno. Prawdziwa perełka.
Piękna sesja fotograficzna do Ci kopa do walki o swoje marzenia.
Zachód słońca, promienie lekko muskają twarz Nikoli. Dziewczyna ma na sobie, czerwoną sportową bluzę, która odsłania jej wyrzeźbiony brzuch. Najlepszy w tym zdjęciu jest jej uśmiech. Lekko mruży oczy, bo słońce nie daję o sobie zapomnieć. Patrzy na mnie, a ja słyszę, gdzieś w głębi serca, jej wezwanie.
– Nie poddawaj się i chodź ze mną, pomogę Ci osiągnąć sukces.
Nazajutrz znów biegłem przez park, ale tym razem trochę wolniej by nie paść od razu.
Sesja fotograficzna z Nicolą wyszła świetnie. Cieszę się, że po mimo ryzyka przerwania sesji przez deszcz nie zaplanowaliśmy tej sesji w studio. Nicole swoją mocą zarażania ludzi pozytywną energią mogła podzielić się z całym otoczeniem nie tylko ze mną. Uwielbiam swoją pracę. Oczywiście na koniec sesji zdjęcie z Nicolą w niedalekiej okolicy Coventry Transport Museum.
Jeśli masz pasję którą chcesz się podzielić ze światem, zapraszam, bardzo chętnie Ci pomogę.